Żadne utraty nie spiszą nas na straty

Żadne utraty nie spiszą nas na straty − Anna Kowalska

Niezależnie od tego, ile tracisz w życiu, nikt nie pyta cię o zgodę, czy chcesz dobrowolnie oddać: bliską osobę, pracę, pieniądze, pozycję społeczną, możliwości. Pewnie, że nie chcesz. Utraty wpisane w nasze życie pojawiają się nagle lub nadchodzą powoli. Czy możesz się uchronić, schować przed nimi do jakiejś krainy szczęśliwości, a przynajmniej przygotować na ich przyjęcie? Nie spodziewasz się przecież złych rzeczy, a nawet gdyby przyszło ci do głowy, że stracisz partnera albo zdrowie, to w to uwierzysz? Pojawi się to chroniące przed ogromnym bólem: „A może jednak wyleczą”, „Partner nie odejdzie”. Zwłaszcza że świat każe myśleć pozytywnie i obiecuje, że pozytywne myślenie przyciągnie dobre zdarzenia. Czy oznacza to, że jeśli coś złego stanie na twojej drodze, jest to twoja wina, bo nie myślałaś/myślałeś pozytywnie wystarczająco mocno? Nie, nie ponosisz winy za każdą katastrofę w swoim życiu.

Utrata pracy, związku, pozycji społecznej, pieniędzy, możliwości, zdrowia nie zawsze jest wynikiem twoich działań. Skoro nie pytają cię o zgodę na przyjęcie intruza utraty, nie pochlebiaj sobie, nie masz wpływu na to, czy i w jakim momencie pojawi się w drzwiach twojego domu. Trudne? Tak, trudne, bo nieraz słyszysz, że jesteś kowalem swojego losu, a ty nawet nie wiesz, jak kuźnia wygląda. Może i miło było myśleć: „Wszystko w moich rękach”, chociaż nieraz z tych rąk szklanka wypadła i rozbiła się na drobne, co przeczyłoby temu, że one wszystko utrzymają.

Czy ja namawiam do osiadania na laurach, w znaczeniu: na porażkach? Nic z tych rzeczy. Chociaż nie masz wpływu na to, czy i kiedy trudności się pojawią, masz wpływ na to, co z nimi zrobisz. Czy przebudujesz swój świat? Czy zaadaptujesz się do rzeczywistości po stracie, czyli bez wzroku, słuchu, pracy, grupy, przyjaciela. To będzie nowy świat, inny od wcześniejszego. Będzie wymagał twojego zaangażowania i zgody na to, że chcesz w nim pracować, przyjaźnić się, budować każdy kolejny dzień.

Dwa zdania podsumowania

To, że tracisz wzrok, to nie twoja wina. Jednak poczucie winy pojawia się jako próba znalezienia przyczyny, odpowiedzi na pytanie: dlaczego?

Najpierw odżałować

Żałoba jest naturalnym procesem adaptacyjnym odnoszącym się do każdego zdarzenia, w wyniku którego poniosłaś/poniosłeś stratę kogoś lub czegoś dla ciebie ważnego. Żałoba jest stanem naturalnym, nie jest chorobą. Chociaż spełnia kryteria choroby. Pamiętaj, że przeżywanie żałoby pochłania pięćdziesiąt procent twojej energii. Codzienne obowiązki wydają się teraz tak trudne jak nigdy dotąd, a skoro połowę twoich sił zabiera doświadczanie straty, drugą połowę wykorzystaj na rzeczy ważne. Zobacz, co zostaje po stracie, po tej katastrofie, która ograbiła twój świat. Czy ciągle się oszukujesz? Myślisz: „To mnie nie dotyczy. Jeszcze widzę”, „Medycyna na pewno coś zaradzi. Przeszczepiają serca, kończyny, dlaczego mieliby nie uratować mojego wzroku”. Te myśli są naturalne. Chronią przed całkowitą, bezbrzeżną rozpaczą. Pozwalają przyjmować rozpacz w mniejszych porcjach. Znieczulają, żeby ból był do zniesienia. Jednak kiedy wyleczenie nie następuje, zmierz się z faktami, które nie podlegają dyskusji.

Dwa zdania podsumowania

Etapy żałoby po stracie wg Elisabeth Kübler-Ross:

• zaprzeczanie,

• gniew,

• targowanie się,

• depresja,

• akceptacja.

Widzę, słyszę, czuję, oddycham

Utrata zmysłu, czyli integralnej części, czegoś, co było zawsze i wydawało się oczywiste. Wzrok, słuch są przecież tak nasze, a jednak można je stracić? Takie czytanie, oczywiste przecież dla każdego, kto przeszedł proces edukacji. Czytanie brajlem było dla ciebie, osoby widzącej, jak z innego świata, podpatrywanego ukradkiem w autobusie, bo gapić się na niewidomego nie wypadało. Co się wtedy czuje? Współczucie, może nawet chęć pomocy. Ale to nie był twój świat. To był odległy kontynent, taka życiowa Australia. W tym autobusie nie przyszło ci do głowy, że ty też możesz kiedyś tak czytać, żyć bez wzroku.

Dwa zdania podsumowania

Wzrok jest integralną częścią nas samych. Znaczące pogorszenie widzenia lub utrata wzroku prowadzą do rozpadu tej integralności i stawiają przed koniecznością zaadaptowania się do życia na nowo.

Od bólu powolnej utraty do adaptacji

Już wiesz, że tracisz. Widzisz słabiej niż kilka miesięcy temu. Może nawet już nie odpędzasz myśli o pogłębiającej się niesprawności. Ciągle się boisz. Już rozumiesz, że to nie minie jak katar, leczony lub nie, że nie potrwa siedem dni i koniec. Nie jesteś pewien, czy stracisz sprawność do końca.

Utrata powolna to ciągła niepewność. „Niczego nie mogę zaplanować. Wczoraj jeszcze czytałam/czytałem, a dziś litery skaczą lub toną w nieprzeniknionej mgle”. Taka przewlekła utrata wiąże się z niepokojem. Niepokój jako taki, jak każda inna emocja, nie jest zły, ale jeśli jest ciągły, prowadzi do trudności, szczególnie w planowaniu życia, podejmowaniu decyzji, a także budowaniu stabilizacji. Obok niepokoju pojawiają się prześwity nadziei: „A może jednak proces utraty się zatrzyma, może nawet cofnie i znowu będę śmigać na rowerze, czytać”. Pogodzenie w sobie nadziei i niepokoju to samo w sobie zadanie niełatwe. „Mam czekać na wyleczenie, a może już się godzić?”. Tracący często nie chcą uznać utraty. Kiedy jeszcze się widzi, można udawać, że wszystko jest w porządku, a przynajmniej, że nie jest tak źle. Jeśli kłamiesz przed sobą i innymi, że widzisz, że to tylko zmęczenie i że dlatego zrzuciłaś/zrzuciłeś wazon ze stołu – nie wstydź się. Zwyczajnie sprawdzasz, czy utrata jest prawdziwa, nie wierzysz w nią jeszcze, więc próbujesz ocenić jej rozmiar. Bierzesz książkę do ręki. Podchodzisz do okna. Odwracasz monitor do światła.

Nie możesz się zmierzyć z tym, że to nie ból głowy. Tak, boisz się, że nie zrozumieją, że odrzucą, wyśmieją, że będziesz w ich oczach kimś przegranym, gorszym, wykluczonym. Jasne, że się boisz. „Gdzie są ci, którzy lubią tracić? Ręka do góry!”. Tym bardziej że twoi bliscy także są w procesie radzenia sobie z twoją utratą. Niektórzy z nich próbują nie dostrzegać sygnałów twojej postępującej niesprawności, są przekonani, że w taki sposób pomagają ci przetrwać. Czasem sami wierzą, że proces utraty jest odwracalny. Jest też grupa bliskich wyręczających, ustępujących, chodzących na paluszkach wokół ciebie. Podobnie jak ci pierwsi, chcą dobrze. Chcą zmniejszyć twoje cierpienie. Chcą wyeliminować trudność. Bywa, że mają żal do tych, którzy wspominają o rehabilitacji, psychologu lub organizacjach wspierających osoby z dysfunkcjami wzroku. Zdecydować o swoim losie musisz ty. Nie rezygnuj z relacji sprzed choroby. Nie rezygnuj z nich, zwłaszcza kiedy były trwałe. Czy na pewno okażą się tak trwałe teraz, w procesie twojej utraty? Niestety, nie wiem tego ja, a i ty nie znasz odpowiedzi. Odpowiedź pojawi się wtedy, kiedy spróbujesz podtrzymać kontakt. Nie masz na to siły? Powiedz o tym tej osobie. Powiedz, że jesteś, ale na razie czujesz bezradność, przygnębienie, dekoncentrację. Nie powstanie między wami pustka niepewności, kto z kim i kiedy ma się skontaktować. Pamiętaj, masz prawo nie mieć siły na komunikację z drugim człowiekiem, ale powiedz mu o tym lub napisz, że chcesz pobyć w samotności.

Kiedy już zaczniesz zadawać sobie pytania o to, jak teraz będziesz chodzić, gotować, jeść, pracować, kontaktować się z ludźmi, wybierać numery w telefonie – to znaczy, że dostrzegasz swoją utratę i mierzysz się z nią. Oczywiście, jest trudna, bolesna, okrutna, ale już jest. Stajesz już w gronie tych, którzy z nią funkcjonują i możesz zacząć uczyć się od nich, a także wypracowywać własne sposoby przystosowania się do tego niechcianego spotkania ze stratą. A z tego spotkania wyniknie niepewność. Obawiasz się o to, jak teraz będziesz poznawać świat? Nic dziwnego. Przecież wzrok do tej pory służył ci za główne źródło informacji. Pozwalał zorientować się w przestrzeni, rozpoznawać bliskich. Medycznie – nie reagujesz na bodźce wizualne. Tylko że te bodźce wizualne to galerie sztuki, twarze bliskich, kolor nieba, przeszkody na drodze. Nie dziw się więc, że się boisz.

Nie zastanawiałaś/zastanawiałeś się, skąd można czerpać informacje o świecie, dopóki twoim źródłem wiedzy o rzeczywistości był głównie wzrok. Orientacja w przestrzeni twojego miasta, twojej ulicy i samodzielne poruszanie się w ich obrębie były naturalne. Nie dziw się, że tracisz poczucie bezpieczeństwa i chcesz kurczowo trzymać się jednego miejsca. Zwykła, nawet niezbyt ruchliwa osiedlowa uliczka, którą chodziło się tysiące razy bez zastanawiania się nad tą czynnością, to obecnie ocean pełen niebezpiecznych drapieżników w postaci samochodów, tych jadących i parkujących przy chodniku, hulajnóg zostawionych na środku ulicy, otwartych studzienek, słupków, na które można się nadziać. Boisz się, bo nie masz jeszcze sposobów na te przeszkody. „Jak tu się najeść? A jeśli spadnie, wyleje się, będzie wstyd”. Nie pamiętasz na razie, że widzący też czasem strącają coś ze stołu, rozlewają kawę na biały obrus. Denerwują cię filmy, co? Nie możesz już podążać za dynamiką akcji. Jeszcze nie wiesz, że filmy mogą mieć audiodeskrypcję, czyli narrację do tego, co dzieje się na ekranie, a co widzący kontrolują wzrokiem. Twoje otoczenie jeszcze nie wie, czy ma ci opisywać wizualne elementy akcji czy nie. Nie wie, ile widzisz, jak zareagujesz na próby pomocy. Bliscy nie wiedzą, czy pytać o twoje potrzeby.

Dwa zdania podsumowania

Analizatory pozwalające nam odbierać wrażenia zmysłowe współpracują ze sobą. W wyniku utraty wzroku następuje rozbicie tej współpracy, gdyż wypada z nich jedno z zasadniczych ogniw — analizator wzrokowy, a to prowadzi do dezorganizacji i konieczności transformacji, aby wrażenia z pozostałych zmysłów były odbierane i tworzyły czytelny obraz świata.

Drogą rehabilitacji do pełnej adaptacji

Już wiesz, że utrata jest faktem. Mimo to nadzieja na pozytywną zmianę w postaci odzyskania widzenia czasem się pojawia. Może nawet uśmiechasz się do niej jak do dziecka, które opowiada bajki z pozytywnym zakończeniem. Powoli, ale poruszasz się po własnym domu. Odnosisz sukcesy samodzielności. Wykonujesz podstawowe, codzienne czynności, ale wszystko zabiera wiele czasu i energii. Jedni znajomi zachęcają do działania, inni wyręczają. Ci pierwsi szukają informacji o organizacjach, w których można zasięgnąć porady na temat prawidłowego wspierania osób, które straciły wzrok. Czasem przekazują ci dane teleadresowe, czasem sami kontaktują się i próbują nauczyć się konstruktywnego wspierania. Może na razie obawiasz się tych kontaktów, a nawet kiedy zdecydujesz się na telefon, odkładasz na później spotkanie. Stałeś się zależny i to ciągle boli. „A jeśli ta fundacja w niczym mi nie pomoże? Co, jeśli nie sprostam zadaniom?”. Nadstawiasz już ucha na informacje o udogodnieniach dla ociemniałych. Słyszysz o tych osobach z niepełnosprawnością, które pracują, ale to stawia pytania: „Tak, one dały radę, a ja?”. „Straciły wzrok, kiedy były młodsze”. „Mają lepsze wykształcenie”. Nie martw się, te pytania są na miejscu w twojej sytuacji. Kiedy już dotrzesz do organizacji, które mogą zaoferować pomoc, spotkasz tam osoby zrehabilitowane. Uważaj, proszę, na ten moment. Niestety, możesz pomyśleć: „Nie, ja nigdy tego nie osiągnę” lub „Skoro on, ona mogą, mnie też się powiedzie”. Pamiętaj, że osoby, które spotykasz w fundacjach, organizacjach też przechodziły swoją drogę rehabilitacji. Są w innym miejscu tej drogi. Ty dopiero bierzesz mapę, one tę mapę znają na pamięć. W miarę postępów rehabilitacji dopiero zaczynasz dostrzegać wartość informacji pochodzących od pozostałych zmysłów. Nie zapominaj, że utrata wzroku zdezorganizowała dobrze działające układy odbioru wrażeń zmysłowych. To nie oni, ci inni, są lepsi, to ty dopiero składasz na nowo układy odbioru bodźców. Koordynacja wzrokowo-ruchowa została rozbita, więc twoja aktywność ruchowa nie ma już tej ważnej podpory, jaką był wzrok. Złościsz się na swoją powolność. Czasem próbujesz przyspieszyć działania i płacisz za to guzami i siniakami po spotkaniu z pojawiającymi się nieoczekiwanie szafkami, drzwiami i znikającymi krzesłami, które, wydawało się, stały bliżej lub dalej. Te guzy, siniaki bolą nie tylko fizycznie. Uświadamiają ci, że jesteś zależny, że dopiero uczysz się korzystać z innych zmysłów. Jeśli już umiesz chodzić po własnym domu, może nawet po swojej ulicy, to sukces. W twojej głowie pojawiają się pytania związane z prowadzeniem gospodarstwa domowego, z zatrudnieniem. Jeśli twoja praca wymaga wzroku, czeka cię zdobywanie nowych kwalifikacji zawodowych. A może jednak pozostaniesz w obecnym miejscu pracy? Nowoczesne technologie mogą to umożliwić. Nie rezygnuj od razu. Zapytaj tych, którzy mają wiedzę dotyczącą możliwości zaadaptowania stanowiska pracy dla osoby ociemniałej. Tu przyda się baza wiedzy o miejscach, które mogą pomóc w przygotowaniu stanowiska pracy dla ciebie. Pamiętaj, że w tym czasie, kiedy choroba i proces adaptacji do niepełnosprawności wyłączyły cię z intensywnych kontaktów społecznych, świat toczył się dalej. Twoi znajomi wyjeżdżali, zmieniali pracę. Nierzadko nie informowali cię o tym, bo nie wiedzieli, jak ci powiedzieć czy pokazać, to znaczy „opowiedzieć” zdjęcia z wakacji. Obawiali się, czy nie sprawią ci przykrości.

Twoja utrata wzroku jest dla otoczenia trudna. Ono też się przystosowuje, nabywa nowych kompetencji potrzebnych do tego, żeby zaakceptować zmiany, żeby nauczyć się ci pomagać. Pamiętaj: twoja osobowość uległa zmianom w trakcie procesu utraty.

„Psychologowie określają osobowość jako zorganizowaną całość cech psychicznych (postawy, przekonania, zdolności, temperament, charakter) o określonej strukturze, będącą przyczyną różnic w reakcjach i zachowaniu się poszczególnych jednostek wobec takich samych zjawisk i sytuacji. Osobowość wyraża się w aktywnej postawie wobec otoczenia — w działaniu. Kształtuje się ona i rozwija w wyniku przystosowania się jednostki do otoczenia w trakcie jej rozwoju psychicznego oraz określa jej przystosowanie do warunków i sytuacji życiowych”. [Tadeusz Majewski, Psychologia niewidomych i słabowidzących, Warszawa: PIW, 1993]

Może ci się wydawać, że to otoczenie się zmieniło. Niektórzy z dawnych znajomych przestali cię odwiedzać, inni drażnią swoją natarczywą usłużnością. Jednak ty też nie jesteś taki sam. Zmienił się twój obraz własnej osoby, jaki sobie zbudowałeś.

Obraz własnej osoby jest to „zorganizowany system nastawień skupionych wokół własnego ja, występujących w formie niezwerbalizowanych przeświadczeń na swój temat i sądów o samym sobie”. Na strukturę obrazu własnej osoby składają się takie komponenty fizyczne (somatyczne) i psychiczne, jak:

• własny wygląd i fizyczne właściwości,

• własne umiejętności i zdolności,

• własne postawy i potrzeby,

• własna pozycja wśród innych ludzi,

• oczekiwania — to, co mi się należy od innych.

To on pozwala ci określić twoje możliwości. Skoro twoje możliwości się zmieniają, obraz własnej osoby także ulega zmianie. Zwłaszcza kiedy okazuje się, że wykonywane do tej pory aktywności są już niemożliwe do utrzymania, a przynajmniej ich wykonywanie wymaga modyfikacji.

Kilka zdań podsumowania

Brak wzroku dezorganizuje, ale kiedy po jego utracie uporządkujesz swój świat na nowo, będziesz w tym świecie żyć ciekawie, konstruktywnie i intensywnie, choć nie bez trudności. Nie wierzysz? Może jesteś jeszcze na etapie, w którym ból straty góruje nad wszystkim. Jeśli tak, nie zmuszaj się do optymizmu na siłę. Rób drobne rzeczy, te, które możesz. Pamiętaj: motywacja karmi się małymi sukcesami. Nie czekaj, aż ona przyjdzie i powie: „Jestem i zabieram cię w podróż do układania swojego życia”. Jeśli uda ci się nauczyć na nowo poruszać po swoim pokoju, będziesz mieć satysfakcję. Poza tym skoncentrujesz się na działaniu, nie na zamartwianiu. Będziesz mogła/mógł dzielić się z innymi tym, co robisz. Domyślam się, że nie masz już ochoty mówić bliskim, jak jest kiepsko. Oczywiście, mów i o tym. Bliscy potrzebują wiedzieć, czego doświadczasz. Pamiętaj, twoje życie ciągle na ciebie czeka, to ty musisz się nim zająć. Tak, teraz będą ci potrzebne narzędzia techniczne: biała laska, programy udźwiękawiające, może okulary. Ale co tam narzędzia! Ważne, że dzięki nim zrealizujesz cele, które ciągle są twoje i najczęściej możliwe do realizacji. Może czasem wymagają korekty lub trzeba je będzie osiągać przy pomocy innych niż dotąd środków. Definicja rehabilitacji mówi, że „Istota rehabilitacji polega na tym, że osobie upośledzonej pod względem zdrowia przywraca się w maksymalnym stopniu zdolność do samodzielnego życia i pracy zawodowej, a dzięki temu włącza się tę jednostkę w czynne życie społeczne”. Rehabilitacja ma więc wyrównać w możliwie najwyższym stopniu straty i ograniczenia spowodowane brakiem wzroku. To nie jest jedynie definicja. Jej treść wypełniają losy osób, które tej definicji zaufały, które postanowiły uwierzyć, że są „różne formy występowania człowieka w przyrodzie”, że z brakami i trudnościami też można rozumieć świat, można go doznawać, cieszyć się nim.

Kiedy do specjalisty

Jesteś, mam nadzieję, na drodze rehabilitacji, drodze adaptowania się do nowej sytuacji życiowej i powrotu do sprawności. Na tej drodze spotkasz specjalistów z wielu dziedzin. Skorzystaj z tych spotkań. Bądź czynnym ich uczestnikiem, nie wstydź się nie wiedzieć i pytać. Przecież w obcym mieście też pytasz o ulicę, której szukasz po raz pierwszy. Na pewno pojawili się już lekarze. Zajęli się od strony medycznej twoimi oczami. Udzielili odpowiedzi na pytanie, czy da się coś zrobić, żeby było lepiej. Lekarze wkroczyli, ponieważ chciałaś/chciałeś naprawić błąd, jaki uczyniła w twoim życiu choroba. Wtedy jeszcze nie mieściło ci się w głowie, że ta choroba pozostawi po sobie niepełnosprawność. Najważniejsza była eliminacja choroby z twojego życia, dbanie głównie o to, żeby jak najlepiej wypełniać zalecenia medyków. To naturalne i oczywiste. Dlaczego miałabyś/miałbyś zakładać, że leczenie się nie uda? Jeśli jesteś w tym miejscu, w którym z rezygnacją mówisz: „Po co były te moje starania, skoro i tak nie widzę”, nie obciążaj się dodatkowo. Nie sposób było wiedzieć, że zarówno twoje wysiłki, jak i starania okulistów nie zaradzą chorobie. Ale czy masz pewność, że medycyna nigdy nie znajdzie sposobu na twoją dolegliwość? Pewnie, że nie masz. Tak samo jednak nie masz gwarancji, że pojawi się cudowne lekarstwo. Toteż czekanie na nie bezczynnie i odkładanie życia na później jest ryzykowne. Jeśli zdecydujesz: „Biorę, co jest. Żyję w takiej sytuacji zdrowotnej, jaka jest dziś”, zaczniesz spotykać innych specjalistów, nie tylko okulistów. Poznasz instruktorów orientacji przestrzennej, którzy nauczą cię poruszać się bez wzroku, informatyków, którzy pokażą ci narzędzia umożliwiające obsługę komputera. Spotkasz także doradców zawodowych, którzy wspólnie z tobą zastanowią się, jaką pracę możesz wykonywać. Możesz też skorzystać ze wsparcia psychologa. Co, kręta droga do psychologa? A pogonisz na cztery wiatry, gdyby kto wysłał do psychiatry?

Nie bój się, brak wzroku nie spowoduje u ciebie zaburzeń psychicznych. Wyłączył się jeden ogromnie istotny analizator – wzrok – co spowodowało wyłom w dotychczasowej percepcji świata. Najprawdopodobniej doznajesz silnego lęku w wyniku tego deficytu. Szczególnie na początku twojego niewidzenia lęk towarzyszy działaniom, które do tej pory były automatyczne. Nie poruszasz się jeszcze sprawnie w świecie dźwięku, nie potrafisz kompensować utraty wzroku fonosferą. Strach jest w tej sytuacji naturalną reakcją emocjonalną. Kiedy uporządkujesz swój świat i nauczysz się w nim funkcjonować, będzie go mniej.

Jak wspomniałam, lęk jest naturalną reakcją na zagrożenie lub sytuację stresu. Nie bój się bać. Jest wyzwalany przez zmiany hormonalne w twoim ciele, które sprawiają, że możesz poradzić sobie z zagrożeniem. Lęk przygotowuje cię do walki lub ucieczki. Dlatego odczuwasz:

• napięcie mięśni,

• szybkie bicie serca,

• szybki oddech,

• pocenie się.

Lęk ogarnia nie tylko ciało. Gdy jesteś pełna/pełen lęku, zmieniają się też twoje wzorce myślenia. To, czego się obawiasz, tak bardzo cię absorbuje, że nie poświęcasz uwagi niczemu innemu. Ten stan nie jest groźny, jeśli trwa krótko. Jednak gdy lęk jest niewspółmierny do sytuacji, kiedy zauważasz, że lęk ogranicza twoje funkcjonowanie, że trwa zbyt długo, mimo że sytuacja, której dotyczy, już dawno przeszła do historii, pozwól, by pomogli ci specjaliści. Prawda, lęk nie zaszkodzi ciału, nie zniszczy twojego umysłu, ale ograniczy twoje możliwości. Będzie zajmował coraz więcej przestrzeni, w której mogłabyś/mógłbyś robić interesujące cię rzeczy.

Zmiany hormonalne przekształcają się w bezpośrednią reakcję na stres, te cielesne stają się bardziej nieprzyjemne i powodują:

• bóle mięśni,

• uginanie się nóg,

• obfite pocenie się,

• drżenie,

• trudności w oddychaniu,

• wzdęcia brzucha,

• gwałtowne bicie serca.

Myślenie zaczyna koncentrować się na zamartwianiu. Widzisz problem jako trwały, często szukasz jego przyczyn w zaburzeniach funkcjonowania ciała. Lękowe myśli wywołują twoje zachowania, takie jak:

• wiercenie się,

• obgryzanie paznokci,

• wzmożone picie,

• uciekanie,

• unikanie sytuacji trudnych,

• wzmożone palenie,

• pośpiech,

• pocieszanie się jedzeniem.

Niezależnie od tego, czy jesteś osobą widzącą czy nie, lęk jest nieprzyjemną składanką objawów, której chcesz uniknąć jak kałuży na drodze. Podejmujesz próby unikania sytuacji lękowych. Jeśli boisz się jazdy pociągiem, unikasz podróżowania koleją. Jeśli obawiasz się jeść publicznie, przestajesz spotykać się ze znajomymi, żeby cię nie poczęstowali ciastem. Wymyślasz powody, żeby nie wziąć udziału w sytuacji, która dla ciebie jest lękowa. Tyle tylko, że tych sytuacji jest coraz więcej, a ty ze swoim lękiem zostajesz w domu. Nie masz jak nad nim pracować, ponieważ unikanie daje pozorną kontrolę nad lękiem, który tak naprawdę trzyma cię w domu, przekonuje, że najlepiej nie pójść, nie narażać się na stres. Widzisz, jak wspaniale lęk zapewnia sobie miejsce w twoim życiu? Mówi: „Zostań, obronię cię przed tym złym światem”. Jeśli twoją strategią radzenia sobie z lękiem jest unikanie, powiedz o tym zarówno empatycznym bliskim, jak i psychologowi. Nie wstydź się, że unikasz, że boisz się kompromitacji. „Może sobie nie poradzę?”. „Może okaże się, że inni sprawniej poruszają się w przestrzeni?”. Jeśli tak, to warto zmienić strategię z unikania na stawianie czoła lękowi. Pomogą w tym relaksacja i kontrola lękowych myśli. Relaksacja obniży napięcie w ciele, co poprawi koordynację ruchową, koncentrację uwagi. Praca z niepokojącymi myślami, sprawczyniami lękowego zamieszania, pozwoli osłabić ich siłę w powstrzymaniu cię przed realizacją celów. Sprawdź, co myślisz, kiedy zbliża się sytuacja lękowa. Może wyolbrzymiasz jej znaczenie. Może katastrofizujesz. Może myślisz: „Wszystko zawsze pójdzie źle, nic mi się nie uda”. Te twoje ,,wszystkoizmy” przeszkadzają ci w powstrzymaniu kuli śniegowej ulepionej z objawów lęku, która rośnie i nabiera pędu i przetacza się przez twoje życie. Może nie dostrzegasz pozytywów, żadnych swoich atutów, bo tak bardzo skupiasz się na niepokojącej sytuacji, że nie bierzesz już pod uwagę tego, że radziłaś/radziłeś sobie z podobnymi w przeszłości. Często może ci się wydawać, że żadne sposoby radzenia sobie z trudnościami, jakie sprawdzały się przed obniżeniem się sprawności, teraz się już nie przydadzą. To nieprawda. Przypomnij sobie, co robiłaś/robiłeś, kiedy ci się źle działo w tamtym dawnym, innym świecie sprzed utraty.

Pamiętaj: strategie radzenia sobie z lękiem trzeba wypracować indywidualnie. Mogą one być konstruktywne, jak praca z myślami, redukcja napięcia, mogą też być destrukcyjne, jak np. sięganie po alkohol, objadanie się w celu zredukowania napięcia. Lęk, mimo że jest naturalną reakcją na utratę, może przybierać formę zaburzeń. Międzynarodowa statystyczna klasyfikacja chorób psychicznych i zaburzeń zachowania ICD X wyróżnia: zaburzenia lękowe uogólnione z charakterystycznym wolnopłynącym lękiem, fobie, zaburzenia lękowe z napadami lęku, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, w których obsesyjne myśli występują razem z przymusem wykonywania określonych czynności, czyli kompulsji. ICD X umieszcza w tej grupie także zaburzenia związane ze stresem – ostre i pourazowe. Pamiętaj: lęk może być zaburzeniem, które wymaga diagnozy lekarza psychiatry. Badania wskazują wyższy poziom lęku u osób z deficytami widzenia. Nie bój się, psychiatra to też lekarz. Do internisty przecież zapisujesz się bez większych oporów. Psychiatra sprawdzi, czy twój lęk jest już zaburzeniem. Nie, nie zmusza do farmakoterapii, ale jeśli trzeba, zapisuje leki. Nie zamyka ci to drogi do pracy z lękiem w psychoterapii czy grupach wsparcia.

Nie bój się bać, ale pozostawać w lęku.

Depresja

Lęk sam w sobie jest trudnym doświadczeniem. Zdarza się, że nie pojawia się sam, przychodzi w smutnym towarzystwie depresji. Bywasz smutny z powodu realnej straty, wspomnień, czasem piosenki. Nie jesteś wtedy w depresji. Smutek mija po kilku godzinach, czasem dniach. Ten smutek nie zatrzymuje cię w domu. Wstajesz z łóżka, myjesz zęby, idziesz do pracy i wykonujesz obowiązki zawodowe, a nawet się uśmiechasz, choć smutno.

Smutek po stracie to reakcja zupełnie naturalna. Nie ma też niczego dziwnego w tym, że w obniżonym nastroju pozostajesz kilka dni. Nie zabraniaj sobie płakać, kiedy wydarzy się coś trudnego, bolesnego. Czasowy smutek, który nie wycofuje całkowicie z aktywności, czy łzy nie są powodem do konsultacji ze specjalistą. Miną pod wpływem innych wydarzeń i nie pozostawią śladów w psychice, w funkcjonowaniu. Nie osłabią więzi społecznych, zawodowych. Kiedy tracisz sprawność, wyrwa jest tak duża, że pojawia się konieczność przeżycia emocji, a potem adaptacji. Nie dziw się, że odczuwasz żal, smutek, przygnębienie, złość. Pogarszające się widzenie to nie tylko utrata zachodów słońca i twarzy bliskich. Ma ona wpływ na twoją samoocenę, poczucie kontroli, sprawczości i sensu życia.

Elżbieta Łukasiak, tyflopedagog, autorka artykułu Jakie straty niesie ze sobą utrata wzroku (www.pzn.org.pl, 2015 r.) wskazuje obszary deficytów związane z utratą wzroku. Zdaniem Łukasiak utrata widzenia pociąga za sobą inne utraty. Zalicza ona do nich:

• utratę możliwości swobodnego poruszania się;

• utratę poczucia fizycznej pełnowartościowości;

• utratę stosowanych dotychczas automatycznie technik codziennego życia;

• utratę łatwości porozumiewania się i zdobywania informacji;

• utratę anonimowości (osoba niewidoma wyróżnia się w otoczeniu);

• utratę lub zubożone korzystanie z rozrywek (nawet takich codziennych, jak: czytanie, rozwiązywanie krzyżówek, oglądanie telewizji, filmów);

• utratę niezależności finansowej i osobistej;

• utratę społecznego przystosowania, akceptacji.

Nie, nie wymieniam tych strat, by ogarnął cię jeszcze większy smutek. Piszę o nich, żebyś zrozumiała/zrozumiał, że twoje uczucia, nawet jeśli są intensywne, trudne, są w porządku. Masz prawo się bać. Nie musisz być bohaterem. Nie musisz niczego udawać. Otoczenie potrzebuje cię jako człowieka autentycznego, z twoimi przygnębieniami, łzami, smutnymi myślami, a nawet z czarnymi wizjami przyszłości. Optymizm bez przeżycia straty może nie mieć gruntu i być powierzchowny. Nie bój się, nie zostaniesz w tej pustce. Na realizm, a nawet optymizm przyjdzie czas. Niech przyjdzie jak najwcześniej.

Badania wskazują, że traceniu sprawności towarzyszy depresja. Tak, to ta choroba, o której mówi się, że jest powszechna jak katar. Niestety, jej leczenie nie trwa siedem dni i wymaga interwencji specjalistów.

Depresja to grupa objawów. Choroba dotyka całego człowieka, dlatego wycofuje go z aktywności, zaburza jego relacje z innymi i z sobą samym. Charakteryzuje się obniżonym nastrojem i zaburzeniami funkcji poznawczych. Zwróć więc uwagę na to, czy twoje zapamiętywanie i koncentracja uwagi są takie jak wcześniej, czy zauważasz jednak, że uległy osłabieniu. Typowe jest też zniekształcanie obrazu siebie, świata i przyszłości. Osoby pogrążone w ciemności depresji myślą katastroficznie, dostrzegają jedynie negatywne wydarzenia, wyciągają niekorzystne dla siebie wnioski i czekają na katastrofę. Pamiętaj, że zniekształcone postrzeganie może utrudniać autodiagnozę, dlatego posłuchaj otoczenia, jeśli martwi się o ciebie i prosi cię o kontakt ze specjalistą.

A teraz poświęć chwilę na zapoznanie się z objawami depresji.

Zwróć uwagę na swój nastrój. Jeśli jest obniżony dłużej niż dwa tygodnie, sprawdź, co się stało w twoim życiu. Czy reagujesz tak na jakieś wydarzenie albo porę roku? Pamiętaj: depresja to nie nasz zwykły smutny smutek, to często uczucie pustki.

Czy boisz się wyjść samodzielnie na ulicę? To naturalne, kiedy tracisz wzrokową kontrolę przestrzeni. Jeśli jednak twój lęk jest nieokreślony lub boisz się, że nastąpią rzeczy mało prawdopodobne, to twój lęk może świadczyć o depresji. Nie, nie musisz się zawsze cieszyć życiem. Jeśli jednak przestajesz odczuwać przyjemność, zwłaszcza jeśli nie sprawia ci radości to, co kiedyś ją sprawiało, to kolejny dowód na to, że rozmowa z psychologiem jest wskazana. Zastanów się także, czy odczuwasz spadek energii. Jeśli odczuwasz spowolnienie psychoruchowe, to oczywiście może ono wynikać z tego, że adaptujesz się do niewidzenia lub słabego widzenia, że obawiasz się uderzania o sprzęty, że minimalizujesz sytuacje niebezpieczne. Jednak jeśli zauważasz, że masz problem z porannym wstawaniem i nie masz siły na wykonywanie codziennych czynności lub tych, które nawet teraz, w chorobie, nie sprawiały ci trudności – nie czekaj z poinformowaniem o tym bliskich albo nie odkładaj osobistego kontaktu z psychologiem lub psychiatrą.

Tak, w obecnej sytuacji możesz mieć problemy z podejmowaniem decyzji. Przecież dopiero uczysz się, jakie są twoje nowe możliwości, a spadek poczucia wartości, poczucia sprawstwa nie wspiera decydowania. Zaobserwuj jednak, czy twoje decyzje są tak trudne, że nie do podjęcia? Czy rozmyślasz na jeden temat i nie potrafisz go odłożyć nawet na chwilę? Takie rozmyślanie jest depresyjne, ponieważ osłabia, a efektu w postaci wniosku nie przynosi.

Objawy epizodu depresyjnego można podzielić na dwie grupy:

Objawy główne:

• nastrój depresyjny (przygnębienie, poczucie „braku uczuć”);

• brak zainteresowania czymkolwiek i brak radości;

• słaba popędowość, szybka męczliwość.

Objawy dodatkowe:

• obniżona zdolność koncentracji i uwagi;

• słabe przekonanie o własnej wartości i osłabiona wiara w siebie;

• poczucie winy i/albo poczucie bezwartościowości;

• negatywne i pesymistyczne spojrzenie w przyszłość;

• myśli samobójcze (i ewentualnie działania podejmowane w tym kierunku),

• zaburzenia snu;

• wewnętrzny i zewnętrzny niepokój lub przeciwnie – spowolnienie reakcji;

• zanik zainteresowania seksem;

• utrata apetytu.

Zanik zainteresowania seksem, a zwłaszcza myśli samobójcze wymagają konsultacji z lekarzem psychiatrą. Nigdy nie ukrywaj myśli dotyczących odebrania sobie życia. Są to myśli zniekształcone, ale w depresji, kiedy występują z wieloma innymi trudnymi objawami, o tym nie wiesz. Myśli samobójcze to objaw choroby, z którym koniecznie trzeba zgłosić się do lekarza psychiatry.

Depresję diagnozuje się, kiedy wystąpią:

• dwa objawy główne i dwa dodatkowe, obserwowane przez dwa tygodnie – epizod łagodny;

• dwa objawy główne i trzy dodatkowe – epizod umiarkowany;

• trzy objawy główne i trzy, cztery dodatkowe – epizod ciężki.

Depresja pojawia się często po fazie szoku. Kiedy osoba dotknięta niesprawnością, zaczyna rozumieć, że to, co się stało, to fakt, że to się jej nie wydaje. Pamiętaj, że jeśli nawet jesteś w depresji, to jest to choroba, a choroby podlegają leczeniu. Możesz zgłosić się do psychologa lub psychiatry, najczęściej ze sobą współpracują. Pokierują cię na właściwą drogę. Nie zawsze konieczna jest farmakoterapia. Bywa, że psychoterapia pozwala wyjść z choroby. Jednak jeśli nawet okaże się, że jest zalecane przyjmowanie leków, to nie jest to porażka. To nie oznacza, że sobie nie radzisz. Niektóre z objawów depresji wymagają przyjmowania antydepresantów. Same leki nie przeżyją za ciebie żałoby po utracie wzroku. Tu potrzebna jest psychoterapia. W procesie terapeutycznym nauczysz się zauważać trudności, zanim urosną, zidentyfikujesz swoje negatywne myśli i dowiesz się, że można się z nimi nie zgadzać. Terapia pomoże w budowaniu twojej nowej tożsamości osoby z niepełnosprawnością. Pozwoli na pracę w obszarze poczucia własnej wartości. Tak, wiem, wiem, ty oczywiście możesz poradzić sobie z tym samodzielnie. Tylko po co, skoro z innymi może być łatwiej? Uwierz, oni naprawdę mają wiedzę.

Oczywiście obok farmakoterapii i psychoterapii są po prostu zwykłe ludzkie aktywności. Jak twierdził wielki niemiecki filozof Immanuel Kant: „Trzy rzeczy pomagają nieść ciężary życia: nadzieja, sen i śmiech”. Wiedział, co mówi. Sam cierpiał na depresję.

W stronę samodzielności

Pamiętaj, że ciągle tworzysz własną osobę. Teraz, jako osoby z niepełnosprawnością, też nic cię z tego nie zwalnia. Jeśli minęły już burze szoku, rozpaczy, wir działań medycznych w oczekiwaniu na poprawę stanu zdrowia, na cudowny środek medyczny, to pewnie wypływasz już na spokojne wody adaptacji. Zaczynasz akceptować niezmienność twojej sytuacji. To czas, w którym znowu dostrzegasz swoje zadania życiowe i chcesz je podejmować. Kiedy akceptujesz niesprawność, nie skupiasz się tylko na niej. Wpisała się w twój wizerunek. Zaczynasz czasem nawet żartować sobie z sytuacji komicznych z nią związanych. Ważniejsze od tego żartowania jest to, że wypełniasz swoje role rodzinne, społeczne. Już rozumiesz, że możesz mieć cele i one dadzą się zrealizować. Czasem może ta realizacja wymaga pójścia inną drogą, użycia innych narzędzi, ominięcia innych przeszkód…

Jak twierdził Theodore Kimon, „Narodziny wnoszą w świat tylko istnienie, osobę stwarza życie”. Nie zapominaj o tym.

Anna Kowalska, psycholożka i psychoterapeutka w poradni zdrowia psychicznego, prowadzi również praktykę prywatną. Współpracowała z fundacjami i stowarzyszeniami działającymi na rzecz osób z niepełnosprawnościami, m.in.: Polskim Związkiem Niewidomych, Fundacją Vis Maior, Stowarzyszeniem Spokojna Głowa. Wzrok straciła jako nastolatka.