Żyje się coraz lepiej

Żyje się coraz lepiej − Mateusz Ciborowski

Wszyscy możemy z łatwością zauważyć, że żyje nam się coraz lepiej, łatwiej i wygodniej. Jesteśmy już przyzwyczajeni do pralek automatycznych czy zmywarek, o których kilkadziesiąt lat temu mogliśmy tylko pomarzyć. Przerwy w dostawie prądu są dzisiaj nieprzyjemnym wydarzeniem, o których piszą informacyjne portale internetowe, a przecież jeszcze kilkadziesiąt lat temu nikogo nie dziwiły. Mało tego, istniały tereny, gdzie prądu w ogóle nie było.

Poprawa jakości życia z biegiem dziejów jest czymś naturalnym i świadczy o rozwoju cywilizacyjnym. Postęp ostatnich dziesięcioleci dotyczy także warunków funkcjonowania osób niewidomych i słabowidzących, stanowiących przecież część społeczeństwa. Następuje on w procesie, który szeroko nazywamy rehabilitacją zawodową i społeczną.

W społeczeństwach na niskim poziomie rozwoju najważniejsza była walka o przetrwanie, a ich członkowie nazywani dziś osobami z niepełnosprawnościami stanowili ciężar i byli po prostu zabijani. Postęp społeczny, kulturowy i cywilizacyjny sprawił, że zachowania takie nazywamy barbarzyństwem, a odrzucenie zostało zastąpione poczuciem wspólnoty ze słabszymi członkami społeczności. Bogacenie się społeczeństw sprawiło, że stać jest nas na prowadzenie polityki społecznej wspierającej tych, którzy z jakiś powodów stale lub czasowo wymagają pomocy.

Homer

Legenda mówi, że był niewidomy. Nie wiemy nawet, czy żył naprawdę, jednak tradycja zapamiętała Homera jako niewidomego barda z VIII wieku przed naszą erą. To przykład osoby z niepełnosprawnością, która w odległych czasach wpisała się w rozwój nie tylko greckiego, lecz także światowego dziedzictwa kulturowego. O takich niewidomych artystach możemy czytać na kartach wielu powieści, kronik czy pamiętników. Zajęcie pieśniarza, bajarza czy osoby, która ustnie przenosi wieści z miasta do miasta, to doskonała praca dla niewidomego w czasach, gdy przekazywanie wiedzy bazowało przede wszystkim na przekazie ustnym. Oczywiście, niewidomi bardowie poruszali się z przewodnikami, ale trudno sobie wyobrazić, by nie chodzili też samodzielnie po znanym im terenie, na przykład zamku, do którego przybyli po raz kolejny. Historia nic o tym nie mówi, ale wyobrażam sobie, że korzystali z pomocy kija, kostura lub nawet laski, która w przypadku bogatszych pieśniarzy mogła być specjalnie zdobiona. Jak się zapewne domyślasz, mam na myśli pierwowzór popularnej obecnie i nieodzownej w procesie rehabilitacji białej laski, która jako znak rozpoznawczy niewidomych zaczęła funkcjonować w trzeciej dekadzie XX wieku, gdy chodzenie ulicami stało się mniej bezpieczne przez pojawienie się samochodów.

Czytelnictwo niewidomych

W XVIII wieku we Francji powstała pierwsza szkoła dla niewidomych. Posługiwano się w niej wypukłymi literami alfabetu łacińskiego. Nauka czytania wyglądała w ten sposób, że uczniowie dotykiem rozpoznawali kształty liter, które zapisywali na specjalnych tabliczkach. Książki trzeba było czytać, wodząc palcami po literze, bo była ona większa od opuszka palca.

4 stycznia 1809 roku w Couvrey pod Paryżem urodził się Luis Braille. To on zmienił sposób, w jaki osoby niewidome czytają i piszą. Luis Braille w wieku trzech lat stracił wzrok w wyniku wypadku. Jako szesnastolatek, uczeń paryskiej szkoły dla niewidomych, opracował modyfikowany później nieco system zapisu punktowego liter i innych znaków. System ten, noszący dziś nazwę od nazwiska swego twórcy, zakłada, że na poszczególne litery, cyfry, elementy zapisu matematycznego czy nutowego składa się kombinacja maksymalnie sześciu punktów mieszczących się pod opuszką palca wskazującego, ułożonych w dwóch pionowych rzędach, w każdym maksymalnie po trzy punkty. W dobie komputeryzacji pojawił się tzw. brajl ośmiopunktowy, w którym pod punktem 3 dodano punkt 7, a pod punktem 6 dodano punkt 8.

Wdrożenie pomysłu Braille’a bardzo przyspieszyło proces czytania. System modyfikowano kilkakrotnie, by stał się możliwie najbardziej wygodny i czytelny dla niewidomych. Zapis ten zajmuje jednak więcej miejsca niż zwykły druk, dlatego również objętość książek jest większa. Potop Henryka Sienkiewicza to np. dwadzieścia dwa tomy brajlowskie, Ogniem i mieczem to dwanaście tomów, a W pustyni i w puszczy to cztery tomy. Brajlem czyta się dużo wolniej – mniej więcej o jedną trzecią – niżby czytało się te same książki zapisane zwykłym drukiem. Czytelnik niewidomy musi przesunąć palcem po każdej literze, podczas gdy czytelnik dobrze widzący obejmuje wzrokiem kilka słów naraz.

Przez dziesiątki lat jedyną możliwość kontaktu ze słowem pisanym zapewniały niewidomym brajl oraz osoby widzące, które im czytały. Nawet dzisiaj, mimo niedogodności związanych z dużą objętością woluminów brajlowskich oraz mimo tego, że brajlem czyta się wolniej, pismo punktowe nadal jest doceniane przez wielu niewidomych moli książkowych.

W roku 1948 zaczęto w Polsce wydawać czasopisma i książki brajlowskie dla niewidomych, w tym magazyn społeczny Pochodnia. W 1952 roku powołano do istnienia Bibliotekę Centralną Polskiego Związku Niewidomych, której zadaniem było gromadzenie i wypożyczanie książek brajlowskich. Ważną rolą biblioteki były też upowszechnianie czytelnictwa oraz walka z analfabetyzmem wśród niewidomych, co w pierwszym odczuciu może wydać się dzisiaj sloganem minionej epoki. Jest to jednak problem, przed jakim staje osoba nowo ociemniała, taka, która w dorosłym życiu z dnia na dzień straciła wzrok, a wraz z nim możliwość czytania. Dla niej nauczenie się systemu Braille’a i osiąganie szybkiego tempa czytania jest często nie lada wyzwaniem. W nauczeniu się alternatywnych form czytania i pisania może pomóc dopiero proces rehabilitacji. Gorzej jednak, gdy wzrok traci się z powodu cukrzycy, a jej skutkiem jest też utrata czucia w palcach. Biegłe posługiwanie się pismem punktowym może być wtedy niemożliwe.

Osoby, które mniej biegle posługują się brajlem lub wcale go nie używają, bardzo chętnie słuchają książek mówionych. Już w latach 30. XX wieku pojawiły się nagrania książek na płytach gramofonowych, tworzone specjalnie na potrzeby niewidomych czytelników. Mówiąc współczesnym językiem, były to pierwsze audiobooki. Na początku lat 60. XX wieku przy Polskim Związku Niewidomych powstało studio nagrań, w którym początkowo na szpulach, a później na kasetach magnetofonowych nagrywano książki mówione. Nagrania, podobnie jak wydawnictwa brajlowskie, wypożyczała czytelnikom Biblioteka Centralna Polskiego Związku Niewidomych. Dla porównania wspomniany już Potop nagrany był na pięćdziesięciu siedmiu kasetach magnetofonowych, Ogniem i mieczem na trzydziestu dwóch, a W pustyni i w puszczy – na dwunastu.

Przez pięćdziesiąt lat w studiu nagrań PZN powstało prawie sześć tysięcy książek mówionych. Najsłynniejsze dzieła czytały dla niewidomych tak znane głosy, jak: Ksawery Jasieński, Irena Kwiatkowska, Roch Siemianowski, Mirosław Utta, Anna Romantowska, Leszek Teleszyński i wielu innych wybitnych polskich aktorów. Paradoksalnie okres stanu wojennego to złote lata książki mówionej. Wielu aktorów, pozbawionych pracy w teatrze, nagrywało w tamtym czasie książki dla niewidomych, aby zapewnić sobie źródło utrzymania.

Ciężkie tomy brajlowskie czy nie lżejsze pudełka z kasetami dźwigane przez niewidomych i ich opiekunów, rwąca się taśma magnetofonowa to cena za to okno na świat – za dostęp do literatury polskiej i światowej.

Ogromny postęp ilościowy i jakościowy w czytelnictwie niewidomych przyniosły lata 90. XX wieku, kiedy komputery wkroczyły do domów, szkół i miejsc pracy. W roku 1989 pojawił się na rynku pierwszy wyprodukowany w Polsce przez firmę Altix syntezator mowy, który wraz z odpowiednim oprogramowaniem udźwiękawiał system operacyjny DOS. Kilka lat później niewidomi dostali pierwszy udźwiękowiony edytor tekstu – QR-Tekst. Szybki rozwój technologii pozwolił skanować zwyczajnie wydrukowane materiały za pomocą skanera, a następnie rozpoznany tekst, na przykład książkę, można już było przeczytać za pomocą udźwiękowionego komputera. Trzeba jednak zaznaczyć, że pierwsze programy OCR, czyli rozpoznające skanowany tekst, były dalekie od ideału. Tekst dało się przeczytać, ale odsetek błędów był wysoki.

Era książek brajlowskich, książek nagrywanych na kasety magnetofonowe oraz czytania osobom niewidomym przez członków rodziny czy przyjaciół bardzo powoli zaczęła dobiegać końca. Zaczęły przeważać książki elektroniczne, przetwarzane do tej postaci metodą chałupniczą. Był to początek prawdziwej wolności czytelniczej niewidomych. Dlaczego?

Proces wydawania książki brajlowskiej czy przygotowanej dla niewidomych książki mówionej obejmował okres około jednego roku od momentu pojawienia się danej pozycji w księgarniach. Coś, co było nowością dla niewidomych, stanowiło więc „stary” tytuł dla widzącego czytelnika. Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę, że książek dla niewidomych wydawano dużo mniej, niż oferował rynek. Pojawienie się skanera i udźwiękowionego komputera dało niewidomym szansę czytania tego, co chcieli i prawie kiedy chcieli. Po pojawieniu się książki w sprzedaży czytelnik niewidomy mógł ją kupić, ale różnił się od czytelnika widzącego tym, że nie mógł rozpocząć lektury już w tramwaju, w drodze do domu, lecz musiał poświęcić ileś czasu, w zależności od grubości książki, na jej zeskanowanie.

Niewidomi czytają skanowane książki za pomocą głosu syntetycznego lub na linijkach czy notatnikach brajlowskich. Grube tomy drukowane pismem punktowym część osób zastąpiła linijką, na której jednorazowo można wyświetlić od kilku do kilkudziesięciu znaków brajlowskich. Wiadomo, że w latach 90. XX w. nie wszyscy niewidomi mieli dostęp do komputera i skanera. Takich szczęśliwców była mniejszość. Przełom w upowszechnieniu się komputerów wśród niewidomych nastąpił w pierwszej dekadzie XXI wieku. W tym samym czasie miał miejsce znaczący postęp w dostępie do internetu i informacji elektronicznej, dotyczył on całego polskiego społeczeństwa, a co za tym idzie – dużej części osób niewidomych i słabowidzących.

Mimo możliwości czytania książek za pomocą mowy syntetycznej wielu niewidomych nadal woli słuchać głosu lektora. Do książek czytanych „sztucznym głosem” szybko przyzwyczaiło się raczej pokolenie młodszych czytelników, tym bardziej że z czasem mowa syntetyczna zyskała na jakości.

Dziś mamy do czynienia z książkami mówionymi w aplikacjach na telefon czy w postaci e-booków. Dziesiątki kaset, jakie niewidomi czytelnicy dźwigali do i z biblioteki, zaczęły niemal z dnia na dzień mieścić się na płytach CD lub w kieszeni na niewielkiego rozmiaru kartach pamięci czy pamięciach przenośnych typu pendriwe.

Właściwie obecnie nie czyta tylko ten, kto nie chce tego robić. Prawdziwe mole książkowe, także te niewidome, mają szereg możliwości spełniania swoich potrzeb i rozwijania pasji czytelniczych.

Mateusz Ciborowski, historyk, ekspert ds. dostępności. Od kilkunastu lat zajmuje się tematyką dostępności dla osób z niepełnosprawnościami. W latach 2019-2022 dbał o dostępność rządowego portalu gov.pl. Jest osobą szczątkowo widzącą.