Pismo dla osób niewidomych, czyli oko w oko z brajlowskim kameleonem

Jak to działa?

Alfabet brajlowski jest systemem znaków opartych na układzie sześciu wypukłych kropek (punktów) ułożonych w sześciopunkt. Jest to jakby okienko z sześcioma otworami uszeregowanymi w trzy poziome rzędy (jeden nad drugim) ? po dwa punkty w każdym. Łącznie tworzą one prostokąt ułożony na krótszym boku. Każde z tych miejsc w sześciopunkcie może być w jakiś sposób zagospodarowane ? wypełnione wypukłą kropką lub pozostawione bez zawartości. Dzięki temu można tworzyć charakterystyczne, dotykowe kombinacje punktów oznaczające pojedyncze litery. Osoby niewidome korzystające z brajla dotykiem lub użytkownicy czytający wzrokiem mogą zapamiętać kształty liter zbudowanych z punktów ? i tak np. kwadratem będzie brajlowska litera ?g?, dłuższą, pionową kreską litera ?l?, a krótszą litera ?b?.

Zapis zapisowi nierówny?

Skoro alfabet brajlowski opiera się na wypukłych znakach zbudowanych z kombinacji ściśle określonej liczby punktów, to oczywiście brak miejsca w tym sposobie zapisu na typowo graficzne ekstrawagancje czy indywidualność. Nie możemy np. pisać pismem pochylonym w lewo lub w prawo lub prowadzić zapisu między pionem a poziomem ? w jakimkolwiek innym, nieklasycznym (np. ukośnym) kierunku. Z uwagi na ograniczenia tego systemu brajliści nie są także w stanie zakończyć litery ?a? zamaszystym zawijasem czy upiększyć jej pętelką zwiniętą w ślimacznicę.
W zamian pismo dotykowe oferuje linearność, która wprawdzie ujednolica sposób zapisu, ale za to pozwala na odwzorowanie w stosunkowo lapidarnej formie znaków stricte graficznych, które należą do rozmaitych notacji specjalistycznych (jak np. zapis matematyczny, chemiczny, nutowy czy oparty na alfabecie niełacińskim, jak cyrylica czy inne).

Papier, atrament, pióro, ręka?

Używając tej właśnie wyliczanki, w skrótowy sposób (choć już nieco staromodnie) nazwiemy proces zapisu przy użyciu wzroku. Ale pomysłowa konstrukcja brajlowskiego systemu znakowego umożliwiła osobom niewidomym pisanie bez użycia atramentu. Naturalnie papier, jako nośnik treści na nim zawartej, pozostał, ale sam proces zapisywania powoli ewoluował.
W XX wieku brajliści rozpoczynali naukę od pisania na tabliczkach brajlowskich, które w praktyce realizowały pomysł okienek z sześcioma otworkami, które (ułożone poziomo obok siebie) tworzyły poszczególne linie umożliwiające usystematyzowany zapis. Pomysłowość najprostszego narzędzia brajlowskiego na tym się nie kończy, ponieważ metalowa czy wykonana z tworzywa tabliczka, poza spodnią płytką z liniami wklęsłych sześciopunktów, posiada odpowiednio zaprojektowaną klapkę czy nakładkę (umieszczoną na zawiasach). Sprawia ona, że osoba niewidoma dokładnie wie, gdzie znajdują się miejsca na znaki i jak przebiegają linie okienek. Osiągnięto to dzięki prostokątnym i pustym w środku okienkom, które informują piszącego o granicach danego sześciopunktu.

Jednak aby można było pisać, potrzeba było jeszcze papieru. Musiał się on odznaczać odpowiednią gramaturą, czyli nie mógł być ani nazbyt cienki ani za gruby. Ponadto musiał być na tyle odporny, aby wytrzymać wykuwanie brajlowskich punktów, ale i na tyle plastyczny i trwały, żeby mógł przechować zapis lub w ogóle go umożliwić.
Pojedynczą kartkę papieru brajlista umieszczał między wierzchnią a spodnią częścią tabliczki, wkładając ją niczym w okładki. Usytuowane na rogach tabliczki otworki i wypustki utrzymują stronicę w jednym miejscu, zachęcając do zapisu.

Wieńcząc (rzecz jasna poza koniecznością istnienia człowieka jako tego, kto pisze) opowieść o sposobie brajlowskiego pisania na tabliczce, który właściwie przeszedł już do historii, nie można nie wspomnieć o dłutku, czyli o małym, dobrze układającym się w palcach rylcu. Używający go brajlista punkt po punkcie wykuwa poszczególne znaki. Można żartobliwie powiedzieć, że wystukuje on to, co pisze, bo dłutko w trakcie pisania wydaje charakterystyczny dźwięk, pod naciskiem ręki, uwypuklając papier poprzez umieszczenie go we wklęsłym otworze spodniej części tabliczki i nakłucie go (uwypuklenie). Dłutko pomaga także pisać, trzymając się ograniczników umieszczonych na zewnętrznej stronie tabliczki. Powoduje to, że pomiędzy znakami piszący stawia zawsze odstęp tej samej wielkości, zarówno w poziomie, jak i w pionie ? między wierszami.

Szybciej, łatwiej, doskonalej!

Aby wyobrazić sobie, jak czasochłonne było zapisywanie brajlem na tabliczce, warto tylko powiedzieć, że napisanie wyrazu ?żywy?, składającego się jedynie z czterech liter, wymagało od brajlisty wykucia w czterech okienkach łącznie dziewiętnastu punktów. I chociaż bywali geniusze, którzy nawet tę niedoskonałą i obiektywnie dość powolną formę zapisu opanowali perfekcyjnie i pisali błyskawicznie, druga połowa XX wieku przyniosła w tej dziedzinie rzeczywisty przełom.
Pojawiły się wówczas pierwsze tzw. maszyny brajlowskie. Ich niewątpliwą zaletą było przede wszystkim to, że przyspieszyły proces zapisu, gdyż piszący używał obu rąk, dzięki czemu, naciskając odpowiednie klawisze, wykuwał od razu kombinację punktów, czyli pisał już litera po literze, znak po znaku, a nie mozolnie ? punkt po punkcie.
Nie koniec na tym. Chociaż maszyny były początkowo bardzo głośne i utrudniały uciążliwym, monotonnym hałasem notowanie na bieżąco czyichś słów, pozwoliły pisać o wiele szybciej, z mniejszą ilością pomyłek i wyraźniej. Ponadto wysiłek pisania rozkładał się stosunkowo równomiernie (mimo przewagi lewej) na obie dłonie. Do trzech palców każdej ręki (wskazującego, środkowego i serdecznego) został przypisany konkretny, jeden punkt do wykucia, czyli klawisz do naciśnięcia na maszynie brajlowskiej.
Do tego dołączono inne udogodnienia. Należała do nich np. poprzeczna blaszka umocowana na drewnianym wałku, która (podobnie jak miało to miejsce w tabliczce brajlowskiej) przytrzymywała papier, a wałek umożliwiał jego nawinięcie. Pisanie w określonym miejscu na kartce, mimo że tkwi ona zwinięta na wałku, pozwalała konstrukcja maszyny. Wyposażono ją w nieruchomą, przeznaczoną na jeden znak, metalową podkładkę (zastępnik spodniej części tabliczki) oraz moduł zintegrowany z klawiszami, który został umieszczony kilka milimetrów nad jednoznakową podkładką. W tej niewielkiej przerwie mieści się kartka papieru i dzięki temu również można zapisywać poszczególne znaki, a pośród nich i spacje, czyli pusty sześciopunkt, nie niszcząc stronicy. Naciśnięcie kilku klawiszy łącznie powodowało wysunięcie odpowiednich igiełek, które, dociskając papier do metalowej podkładki, wykuwały na nim dany znak, a potem następowało przesunięcie wałka w lewo, aby na kartce można było wpisać kolejny znak po prawej stronie, tuż obok poprzedniego.
Maszyna umożliwiała także piszącemu regulowanie marginesów, co oznaczało w praktyce, że odpowiednio ulokowane, przesuwane blokady w odpowiednim miejscu uniemożliwiały przesuwanie się wałka w lewo, zapobiegając stawianiu dalszych znaków.

Skąd się wziął brajlowski alfabet?

Chociaż historię ludzkiego pisma rozpoczynają, gdzieś w zamierzchłych czasach, dziwne zapisy, których znaczenia nie potrafimy dziś jeszcze zrozumieć, a historia papieru rozpoczyna się tysiące lat temu w Chinach ? to bez wątpienia można powiedzieć, że gdyby nie te właśnie wynalazki człowieka i jego potrzeba utrwalania śladu po sobie samym i po istotnych zdarzeniach, alfabetu brajlowskiego by nie było.
Tym niemniej pismo to, a nie język, jak zwykły się mylić osoby niemające styczności z tym systemem zapisu, bierze swój początek zupełnie niespodziewanie w drugiej ćwierci XIX wieku.

Mawiamy często, i to prawda, że potrzeba jest matką wynalazków, ale rzeczywiście w tym przypadku historia wynalezienia pisma dla niewidomych jest czymś niebywałym. Można ją porównać do cywilizacyjnych odkryć tej rangi, co wynalezienie dawno temu koła, elektryczności czy stworzenie pierwszego komputera, a potem połączenie kilku z nich w sieć internetową, z której dzisiaj korzysta cały świat.
Jak trudno żyć bez tego typu oczywistych wynalazków, dowiadujemy się zwykle i boleśnie dopiero wtedy, gdy nie możemy z nich korzystać, bo np. nagle nie ma prądu w gniazdkach, odłączyli nam z powodu awarii internet lub brakuje nam wody w kranach.
Można by wówczas skonstatować po prostu: no tak, jesteśmy uzależnieni, jako ludzie cywilizowani i nowocześni (albo nawet, jak mówią filozofowie ? ponowocześni), i zadowolić się tym, umykając przed dalszą refleksją. Ale ? z uwagi na pełnioną przez siebie funkcję ? brajl odgrywa jeszcze istotniejszą rolę.

Jak w kalejdoskopie

Mimo że osoby niewidome używają ich każdego dnia, przypomnijmy sobie, że i urządzenia brajlowskie mają swoją historię. Opowieść tę najwygodniej snuć w oparciu o opowiadania osób niewidomych, które czynnie z tego alfabetu korzystały, studiując czy ucząc się w latach 60., 70., 80., a w końcu 90. i już w XXI wieku.
To one wspominają z rozrzewnieniem brajlowskie tabliczki, maszyny brajlowskie, a potem elektroniczne notatniki pozwalające pisać brajlem, a w końcu monitory brajlowskie, czyli brajlowskie wyświetlacze podłączane do komputerów. Można by powiedzieć: jedna idea, a wiele interesujących realizacji, które wymagają coraz większej wiedzy do ich opanowania w pełni, i coraz bardziej zasobnej kieszeni. Jednak czasy współczesne to nieuchronne i bezustanne zmiany. A jeśli uda nam się za nimi podążyć, wtedy naszym udziałem stanie się osobisty rozwój.
Wszystkie te urządzenia na przestrzeni sześćdziesięciu ostatnich lat zrewolucjonizowały życie osób niewidomych. Zgodnie zresztą ze współczesnymi trendami: dostęp do informacji stał się łatwiejszy i szybszy, a niewidomi mogą w tej mierze polegać na sobie i nie korzystać z pomocy innych.

Przyjazny kameleon

Diametralną różnicę w ewolucji urządzeń brajlowskich w porównaniu do inwazji obrazków wykorzystywanych przez osoby widzące można dostrzec w zakresie zmian, jakie one powodowały.
Osoby widzące, np. wysyłając w wiadomości sms emotikon, skracają sobie drogę do wyrażenia tych samych emocji. Gdy czytają (czy oglądają) komiks, percypują świat przy pomocy obrazków i w mniejszej mierze tekstu. Ale czy dowiadują się o świecie więcej?
Osoby niewidome natomiast, korzystając z udogodnień implementujących alfabet brajlowski, dowiadują się o świecie więcej, niż mogłyby osiągnąć bez użycia tego pisma. Ich droga do danej informacji mierzy się długością czasu potrzebnego do odczytania danego ciągu słów brajlem. Ale jest ona otwarta i dostępna bez pomocy innych ludzi.
Urządzeń brajlowskich, mimo rozwoju oprogramowania i sprzętu komputerowego, jest coraz więcej i nic nie zapowiada zmierzchu ery brajla w historii osób niewidomych.
Przyjazny niewidomym brajlowski kameleon często zmienia kolory, wcielając się w coraz to nowe urządzenia wykorzystujące alfabet wynaleziony przez Braille?a. Dzięki temu udaje mu się stawić czoła mijającemu czasowi, nowym systemom informatycznym i bardziej skomplikowanemu, wyrafinowanemu sprzętowi. Warto jednak przytoczyć obawy brajlistów weteranów, którzy wieszczą początek nowej epoki ? epoki screenreaderów. Brzmiałoby to dość groźnie, ale zyska nowy wydźwięk, gdy tylko dodać, że są to programy odczytujące zawartość ekranu przy pomocy syntezatora mowy. I znów, jak dawniej: chodzi o przyspieszenie i ułatwienie osobom niewidomym dostępu do informacji.
Trudno jednak ukryć, że korzystanie przez nie wyłącznie z treści werbalnych, z pominięciem tekstu pisanego, niesie wiele zagrożeń, których użytkownicy wspomnianych screenreaderów niestety rzadko bywają do końca świadomi.

Refleksja nad oczywistościami

Każdy z nas ma wiele zajęć i mało chwil wolnych. Warto jednak przystanąć i uświadomić sobie, np. doniosłość takiego wynalazku jak brajl. Genialność tego cywilizacyjnego skoku, jaki się za jego przyczyną dokonał, polegała nie na samym fakcie użycia dotyku jako zastępnika zmysłu wzroku, lecz to, że Ludwik Braille, mimo że językoznawstwo dowiedziało się o systemowości języka dopiero w XX wieku, był pionierem. Oznacza to, że ? choć może brzmi to śmiesznie ? tworzył po prostu, i przez lata, coś z niczego, eksperymentując, ulepszając i modyfikując sformułowane przez siebie zasady.
Podobna, niby pozorna oczywistość wydaje się tkwić w samym fakcie używania pisma punktowego przez miliony niewidomych na świecie: czy tak było zawsze, od początku istnienia tego alfabetu? Naturalnie i on przechodził różne koleje losu po to, aby w końcu stać się zaakceptowanym pismem dla niewidomych i powszechnie uznawanym systemem znaków,. Ale stało się to jednak dopiero po śmierci Ludwika Braille?a.

Autor: Anna Wietecha